Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców logo pz
  • Komunikaty
    • Komunikaty LZLR-P
    • Komunikaty PZ
  • Nowości
  • Związek
    • Przyłącz się!
    • Stanowiska Związku
    • Składki
    • Szkolenia
    • Ankiety
    • Porady prawne
    • Oferty/zniżki
    • Poczta przez WWW
    • Webinary
  • Przychodnie
    • 1
      • Powiat Bialski
      • Powiat Biłgorajski
      • Powiat Chełmski
      • Powiat Hrubieszowski
      • Powiat Janowski
      • Powiat Krasnostawski
      • Powiat Kraśnicki
      • Powiat Lubartowski
      • Powiat Lubelski
      • Powiat Łęczyński
    • 2
      • Powiat Łukowski
      • Powiat Opolski
      • Powiat Parczewski
      • Powiat Puławski
      • Powiat Radzyński
      • Powiat Rycki
      • Powiat Świdnicki
      • Powiat Tomaszowski
      • Powiat Włodawski
      • Powiat Zamojski
  • Forum
  • Pliki
  • Projekty unijne
    • Projekt 2.16 - monitorowanie legislacji
    • Projekt 5.1 - RZS
    • Projekt 5.2 - szkolenia kadr
    • Projekt 10.3 - borelioza
  • Kontakt

Milion zł na bilety lotnicze dla min. zdrowia

Kategoria: Nowości Utworzono: 31 sierpień 2006
  • Drukuj
Resort zdrowia wydaje rocznie ponad milion złotych na bilety lotnicze. - My musimy latać, choć tego nie lubimy - mówią urzędnicy ministerstwa Pracujący w Ministerstwie Zdrowia podróżują sprawnie i szybko. Nie lubią tracić czasu. Zostawiają w garażach służbowe samochody i przesiadają się do samolotów. Resort rozstrzygnął właśnie przetarg na dostarczenie biletów lotniczych do wykorzystania przez urzędników. Za ponad milion złotych dostanie 740 biletów na przeloty zagraniczne. To sporo, bo aby wykorzystać całą pulę, urzędnicy muszą latać średnio dwa razy dziennie. Po co taka liczba biletów? - Musimy spotykać się ze swoimi europejskimi partnerami i dyskutować na temat służby zdrowia. Przecież nie jesteśmy dżunglą - wyjaśnia Paweł Trzciński, rzecznik resortu. Oficjalnie delegacje z resortu zdrowia razem z ekspertami podróżują do Brukseli i innych krajów Unii Europejskiej. I to nie byle jak - wyłącznie w klasie biznesowej. Pracownicy biur podróży przyznają jednak, że za taką sumę można zorganizować loty nie tylko do Belgii, ale i w bardziej egzotyczne rejony Starego Kontynentu. - Można by kupić codziennie jeden bilet na Kretę czy Majorkę. I jeszcze zostanie - oblicza Maria Baumgartner z biura podróży Tui. - Faktycznie, urzędnicy mogą polecieć za te pieniądze wszędzie, ale my nie wnikamy, gdzie latają. To tajemnica - przyznaje jeden z pracowników warszawskiego biura podróży Furnal Travel International, które prawdopodobnie będzie dostarczało bilety ministerstwu.A jeszcze niedawno, w rządzie Leszka Millera, o takiej ilości lotów urzędnicy mogli tylko pomarzyć. Na przeloty zagraniczne wydawało się o jedną czwartą mniej. W rządzie Jerzego Buzka mniej nawet o połowę. - I dlatego prawie nic nie załatwili, bo za mało bywali w Brukseli. My to zmienimy - zapewnia Paweł Trzciński. Czy jednak to nie za dużo? Lekarze i opozycja twierdzą, że resort nieco przeholował. - Taniej jest zatrudnić kogoś na miejscu, w Brukseli, ale w końcu mamy tanie państwo - mówi z ironią Julia Pitera, posłanka PO. - Lepiej by było, gdyby minister dał te pieniądze na bieżący wykup leków, a nie na latanie po świecie. Na co to komu? - denerwuje się Artur Flejterski ze szpitala rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim, zadłużonego na prawie 20 mln zł.Tymczasem Jarosław Pinkas, wiceminister zdrowia, nie widzi w tym nic złego. Lata, bo musi, ale podróże samolotem to dla niego żadna przyjemność. - Loty są strasznie męczące. Rano wylot, wieczorem powrót i ciężka praca. To wcale tak pięknie nie wygląda, jak się na ogół myśli - mówi.Ile wydają inne ministerstwa Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi - na bilety lotnicze wydaje średnio pół miliona złotych Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - podobnie ok. połowy miliona Ministerstwo Spraw Zagranicznych - ponad 1,5 miliona Łukasz AntkiewiczTekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Komentarz (0)

Min. zdrowia rozprawi się z izbami lekarskimi?

Kategoria: Nowości Utworzono: 29 sierpień 2006
  • Drukuj
Ministerstwo zdrowia chce znieść przymus przynależności lekarzy do izb lekarskich- Dzisiaj każdy lekarz, który chce działać w zawodzie musi należeć do izby. To chore - tłumaczy rzecznik ministerstwa zdrowia Paweł Trzciński.- Chcemy zmienić tylko jedną rzecz - żeby przynależność do izby była dobrowolna. Jeżeli uważamy, że izba reprezentuje nasz interes i chcemy do niej należeć, to wszystko w porządku. Ale nie ma przymusu przynależności do niej. To już przerabialiśmy w PZPR - dodaje Trzciński. Zmiany nie podobają się władzom Naczelnej Izby Lekarskiej. Jej wiceprezes Andrzej Włodarczyk (jednocześnie szef Warszawskiej Okręgowej Izby Lekarskiej) twierdzi, że przynależność do izb musi być obowiązkowa, bo tylko one weryfikują jakość świadczonych przez medyków usług. One też stają w obronie lekarzy i płacą składki na ich ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. - Nie potrafię sobie wyobrazić, że tylko część lekarzy - ta która należy do izby - podlega nadzorowi. A co z resztą? - pyta Włodarczyk.Pomysły ministerstwa zdrowia są kontrowersyjne. Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy twierdzi, że samorząd lekarski nie jest potrzebny. Zaznacza jednak, że to jego prywatne zdanie, a nie opinia związku. - Być może dobrowolna przynależność wyszłaby izbom na dobre. Prawdopodobnie bardziej dbałyby o interesy swoich członków -mówi Bukiel. Z kolei Ewa Kopacz, przewodnicząca sejmowej komisji zdrowia, także lekarka, nie widzi sensu tych propozycji. - Jeśli dzisiaj pan Minister uważa, że najważniejszą rzeczą jest walka z korporacją medyczną, to życzę powodzenia. Warto by było, żeby uwzględnił głos samego środowiska, bo chyba już nie czuje się jego częścią - zaznacza Ewa Kopacz.- Trzeba pamiętać, że izby to nie tylko obrona interesów i weryfikowanie umiejętności lekarzy, to także duże pieniądze - Andrzej Włodarczyk. - Każdy lekarz płaci miesięcznie 30 złotych składki. Jeśli pomnożymy to przez 12 miesięcy i około 120 tysięcy członków, to uzyskamy roczną sumę prawie 45 milionów złotych. Na co te pieniądze są przeznaczane? Otóż na pomoc dla ubogich lekarzy czy sierot po nich, na pomoc dla tych którzy nie mają na leki, na opłacanie składki OC (o czym wielu lekarzy nie wiedziało), a także na prowadzenie rejestru sądu rzecznika odpowiedzialności zawodowej, co powinno być finansowane z budżetu - wylicza Włodarczyk.Do obrony swoich tez zarówno Paweł Trzciński rzecznik ministerstwa zdrowia, jak i Andrzej Włodarczyk wiceprezes NIL używają tego samego argumentu: \"Tak jest w Europie\". Tyle że pierwszy twierdzi, że panuje tam dowolność, drugi, że jest przymus.Klaudiusz Slezak, Radio TOK FOMTekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Komentarz (0)

Słabsze trudniej rzucić

Kategoria: Nowości Utworzono: 17 lipiec 2006
  • Drukuj
Osoby, które palą tzw. papierosy light, trudniej rozstają się z nałogiem. Do takich wniosków doszli amerykańscy naukowcy z University of Pittsburgh oraz z Uniwersytetu Harvarda po przebadaniu ponad 12 tys. palaczy. Okazało się, że osoby uzależnione od lightów (najczęściej są to kobiety) dwa razy rzadziej rzucały papierosy niż palący \"mocne\". Palacze często przerzucają się na słabsze papierosy w przekonaniu, że są mniej szkodliwe. Ponieważ dodatkowo są też przyjemniejsze w paleniu, ludzie dłużej trwają w nałogu, mamiąc się, że w ten sposób mniej sobie szkodzą.(www.gazeta.pl)
Komentarz (0)

Lepper chce dymisji kilku ministrów?

Kategoria: Nowości Utworzono: 17 lipiec 2006
  • Drukuj
Piotr Woźniak, Zbigniew Religa i Wojciech Jasiński - tych ministrów najchętniej pozbyłby się z rządu Andrzej Lepper. Ich losy będą ważyć się do chwili wygłoszenia przez Jarosława Kaczyńskiego expose - dowiedziało się \"Życie Warszawy\".Zmiana terminu wystąpienia wynika z okoliczności zupełnie pozapolitycznych. Zarówno ja, jak i Andrzej Lepper wiemy, jakich, ale nie ma sensu tego podawać, bo są to, jak już mówiłem, powody pozapolityczne - oświadczył dwa dni temu Jarosław Kaczyński po spotkaniu z liderem Samooborny. Z kolei Lepper powiedział, że \"wystarczy mu rozmowa i spojrzenie prezesowi w oczy\".Z informacji gazety wynika, że prawda jest zupełnie inna. Przewodniczący ma za złe Kaczyńskiemu, że ten ogłosił skład rządu bez konsultacji z nim - twierdzi informator \"ŻW\" z Samoobrony. Irytacja Leppera jest tym większa, że ma on poważne zastrzeżenia do pracy trzech ministrów: Piotra Woźniaka (gospodarka), Zbigniewa Religi (zdrowie) i Wojciecha Jasińskiego (skarb).Według rozmówcy gazety, właśnie z tego powodu Kaczyński przełożył swoje expose. W ciągu tego dodatkowego tygodnia Samoobrona będzie chciała ostatecznie zamknąć dyskusję na temat obsady stanowisk rządowych.Lepper najbardziej uwziął się na Woźniaka. Nie chodzi mu nawet o wciśnięcie zamiast niego kogoś z Samoobrony. On po prostu chce jego dymisji - tłumaczy jeden ze współpracowników ministra rolnictwa. O tym, że sytuacja na linii Kaczyński - Lepper jest napięta, świadczą sygnały, sugerujące, że szef Samoobrony może nie pojawić się na piątkowym zaprzysiężeniu rządu.Nie należy się jednak spodziewać, by Kaczyński ugiął się pod żądaniami Leppera. Nie ma powodu do dymisji ministra Woźniaka. To świetny menedżer z doświadczeniem w PGNiG. Z całą odpowiedzialnością mogę potwierdzić jego kompetencje - mówi szef Sejmowej Komisji Gospodarki Maks Kraczkowski (PiS).Samoobrona natomiast nie ma nic przeciwko powołaniu Antoniego Macierewicza na pełnomocnika rządu ds. organizacji służb specjalnych, które powstaną po likwidacji WSI. To jest wybór Jarosława Kaczyńskiego. Samoobrona nie ma powodu go kontestować - uważa Janusz Maksymiuk. (PAP)
Komentarz (0)

Gorączka - wiodący problem w pediatrii XXI wieku

Kategoria: Nowości Utworzono: 04 lipiec 2006
  • Drukuj
Gorączka, najczęściej infekcyjnego pochodzenia, jest główną przyczyną porad w ambulatorium dziecięcym (65% wszystkich wizyt).Według niektórych autorów gorączka spełnia korzystną rolę adaptacyjną. Większość pediatrów podkreśla negatywne skutki wysokiej lub długotrwałej gorączki. Gorączka komplikuje przebieg chorób infekcyjnych u dzieci z chorobami OUN, układu krążenia, układu oddechowego. Jest powodem lęku a nawet paniki rodziców gorączkujących dzieci. Wzrost temperatury ciała do 39,0˚C najczęściej nie zaburza czynności organizmu. Przy ciepłocie 40,5 - 41,0˚C występują zaburzenia świadomości i upośledzenia centralnego mechanizmu kontroli temperatury. Gorączka od 41 - 42,0˚C powoduje uszkodzenie tkanek, a 42 - 43,0˚C utratę mechanizmów regulacyjnych ośrodka termoregulacji. Przy ciepłocie ciała 42,0˚C i powyżej następuje nieodwracalne uszkodzenie mózgu, a przy 43,5 - 45,0˚C może nastąpić zgon. Ponieważ gorączka jest powszechnym objawem chorób okresu dziecięcego, istotne jest aby zalecane leki były dobrze tolerowane, bezpieczne, aby charakteryzowały się szybkim efektem przeciwgorączkowym. Przy wyborze leków przeciwgorączkowych lekarz musi brać pod uwagę: właściwości toksyczne terapeutyku, możliwości uzyskania oczekiwanego efektu, choroby współistniejące, stan kliniczny i wiek dziecka. Z dostępnych leków, paracetamol pełni unikalną rolę w postępowaniu przeciwgorączkowym, ponieważ jest lekiem pierwszego wyboru w przypadku gorączkujących dzieci w każdym wieku (w tym noworodków). Paracetamol:• jest jedynym lekiem przeciwgorączkowym bez recepty dla chorych dzieci w wieku 3 - 6 m.ż.• jest jedynym lekiem przeciwgorączkowym rekomendowanym dla noworodków na zlecenie lekarza.• jest jedynym lekiem przeciwgorączkowym rekomendowanym dla wcześniaków na zlecenie lekarza• należy do grupy "B", grupy ryzyka zastosowania w ciąży, co znaczy, że nie ma danych o niepożądanym wpływie leku na płódKarmienie piersią noworodka i małego niemowlęcia nie jest przeciwwskazaniem do stosowania paracetamolu, zwalczającego gorączkę u matki.Leki rekomendowane do leczenia choroby reumatycznej lub reumatoidalnego zapalenia stawów z powodzeniem stosowane są w przypadku gorączki, jednak z uwagi na występowanie różnorodnych niepożądanych reakcji po ich zastosowaniu, nie są zalecane dla dzieci w pierwszych miesiącach życia: Ibuprofen: dla dzieci gorączkujących powyżej 6.m.ż. (3 - 6 m. ż.: dla dzieci zdrowych, w odczynach poszczepiennych, na zlecenie lekarza; dawka może być powtórzona jeden raz).Kwas acetylosalicylowy: dla dzieci powyżej 12 roku życiaNaproxen: dzieci powyżej 5 r.ż.Nimesulid: dzieci powyżej 6 r.ż. Silne reakcje niepożądane występujące po Metamizolu, sprawiają, że ten przeciwbólowy i przeciwgorączkowy lek powinien być stosowany z dużą ostrożnością, wyłącznie w gorączce zagrażającej życiu, u dzieci powyżej 3 r. ż. W każdej gorączce uzasadnione jest zastosowanie wspomagającego leczenia. Okłady chłodzące są skuteczne jeśli dziecko otrzymało wcześniej działający ośrodkowo lek przeciwgorączkowy. Roztwory alkoholu z wodą i lód obniżają temperaturę ciała zbyt gwałtownie, co może spowodować pogorszenie samopoczucia pacjenta i wzrost ryzyka poważnych powikłań. Środki zaradcze: odkrycie dziecka w łóżeczku, zdjęcie ciepłego ubrania, obniżenie temperatury w pokoju, przewietrzenie, utrzymanie stałego nawadniania tkanek, są zatem zasadniczym elementem leczenia przeciwgorączkowego u dzieci.Wnioski:Wybór postępowania w przypadku gorączki zależy od wieku dziecka, aktualnej ciepłoty ciała, obecności dodatkowych obciążeń a przy wyborze leku należy kierować się jego skutecznością w leczeniu gorączki i profilem bezpieczeństwa. Autor: Dr n. med. Maria Mrozińska Specjalista II st. medycyny rodzinnej, specjalista II st. pediatrii, Ordynator Oddziału Pediatrii Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim Artykuł pochodzi z portalu esculap.plJest to streszczenie referatu wygłoszonego na III Ogólnopolskiej Konferencji Akademii po Dyplomie pod partonatem Oddziału Warszawskiego PTP " STANY ZAGROŻENIA ŻYCIA W PEDIATRII"
Komentarz (0)

Pracodawcy za rozwojem sektora prywatnego

Kategoria: Nowości Utworzono: 26 czerwiec 2006
  • Drukuj
Równe traktowanie publicznych i niepublicznych podmiotów w ochronie zdrowia to szansa na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia - uważa Konfederacja Pracodawców Polskich. W tym celu powołała Korporację \"Zdrowie Polskie\", która zajmuje się oceną możliwości i barier w rozwoju prywatnego sektora ochrony zdrowia w Polsce. Zdaniem Konfederacji, niepubliczne placówki ochrony zdrowia są lepiej zarządzane i bardziej konkurencyjne, ale niestety dyskryminowane na polskim rynku medycznym. W procesie kontraktowania świadczeń i realizacji programów zdrowotnych preferowani są świadczeniodawcy publiczni - twierdzi KPP. Placówki niepubliczne mają też gorszy dostęp do środków inwestycyjnych, w tym unijnych, i są surowiej traktowane jeśli chodzi o regulacje sanitarne i przepisy podatkowo-skarbowe. Nierówne traktowanie podmiotów wyraża się też tym, że placówki publiczne nie mogą pobierać opłat za świadczenia ponadlimitowe i dorobić w ten sposób do kontraktu. Na konferencji prasowej w środę prezydent Konfederacji Andrzej Malinowski zaapelował o zmianę tej sytuacji. Przekonywał, że konieczne jest wprowadzenie do systemu prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych i opracowanie koszyka świadczeń gwarantowanych. W imieniu KPP zaproponował także wprowadzenie oficjalnego współpłacenia za niektóre usługi medyczne, z zachowaniem osłon dla osób najuboższych, a także wprowadzenie ulg podatkowych z tytułu kosztów leczenia, zaliczenie w koszty działalności podmiotów gospodarczych zakupu świadczeń zdrowotnych na rzecz pracowników oraz umożliwienie pracodawcom opłacania usług medycznych (abonamentów lub polis ubezpieczenia) z funduszu socjalnego. \"Polityka inwestycyjna w ochronie zdrowia powinna być racjonalna i przewidywalna\" - mówił Malinowski, a warunki inwestowania \"stabilne dzięki, na przykład, długotrwałym kontraktom czy promesom zakupów świadczeń\". Jego zdaniem, \"zmniejszeniu ryzyka inwestycyjnego sprzyjałaby także modyfikacja roli samorządów w planowaniu, tworzeniu i utrzymywaniu infrastruktury ochrony zdrowia\". Całe wystąpienie Andrzeja Malinowskiego można znaleźć na stronie internetowej Konfederacji Pracodawców Polskich: www.kpp.org.pl.Źródło: Kurier Elektroniczny
Komentarz (0)

PiS: Mamy pomysł na podwyżki dla wszystkich pracowników służby zdrowia

Kategoria: Nowości Utworzono: 16 czerwiec 2006
  • Drukuj
Klub Parlamentarny PiS złożył w Sejmie własny projekt ustawy umożliwiający podwyżki płac w ochronie zdrowia od 1 października. Zakłada on zupełnie inną filozofię niż projekt rządowy. Poseł Andrzej Sośnierz (PiS), jeden ze współautorów projektu: - Zamiast przekazywać placówkom \"znaczone pieniądze\" z NFZ na podwyżki płac, chcemy podniesienia cen usług medycznych kontraktowanych przez Fundusz. W ustawie nie będą określone nowe ceny wszystkich usług, bo wymagałoby to niesłychanie żmudnych i długich obliczeń. Określony będzie natomiast udział wkładu pracy w każdym z kilku głównych rodzajów usług - szpitalnych, ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, podstawowej opiece zdrowotnej, rehabilitacji.Poseł Sośnierz tłumaczy to na przykładzie jakiejś usługi szpitalnej wycenionej teraz na kwotę 1000 zł. Średni udział płac w usługach szpitalnych wynosi 56 proc., więc dzisiaj koszt pracy w tej usłudze wynosi 560 zł. Po to, by umożliwić podniesienie płac o 30 proc., trzeba za tę pracę dodać 168 zł. Od października zatem NFZ za tę usługę miałby płacić zamiast 1000 zł - 1168 zł. W ten sposób dyrektor szpitala zyskałby niezbędne środki na 30-proc. podwyżki płac.Skutkiem tego rozwiązania ma być to, że podwyżki staną się możliwe również w placówkach niepublicznych, także dla pracowników na kontraktach, a nie tylko na etatach. Poseł Sośnierz mówi, że do projektu udało się przekonać posłów PiS, a także Krzysztofa Bukiela z Okręgowego Związku Zawodowego Lekarzy i Konstantego Radziwiłła z Naczelnej Rady Lekarskiej. Podczas konferencji prasowej w środę minister Zbigniew Religa też udzielił poparcia projektowi PiS - widać było, że to rozwiązanie podoba mu się bardziej niż projekt, który powstał w jego własnym resorcie i który kilka dni temu przyjął rząd.Przypomnijmy, że projekt rządowy zakładał przekazanie pieniędzy na podwyżki tylko do publicznych placówek służby zdrowia. Miałoby to być 30 proc. funduszu płac każdej z placówek za 2005 r. Każdy z dyrektorów miał się oddzielnie rozliczać z NFZ ze sposobu wydania tych pieniędzy - gdyby okazało się, że przeznaczył je na inne wydatki, musiałby pieniądze zwrócić. W praktyce rządowe rozwiązanie stwarzało niebezpieczny precedens - za takie same usługi publiczne szpitale dostawałyby więcej pieniędzy niż niepubliczne, bo publiczne dostawałyby pieniądze za wykonane usługi plus dodatek \"podwyżkowy\". Projekt PiS to inicjatywa poselska, nie wymaga więc uzgodnień międzyresortowych, może być uchwalony w kilka tygodni. Teraz więc tylko od posłów zależy, który projekt zostanie uchwalony. Rządowy nie ma dzisiaj poparcia ani PiS, ani żadnego ze związków zawodowych, nawet tych trzech central, które brały udział w jego powstawaniu. Najbardziej kruchą podstawą projektu PiS są pieniądze, ponieważ uprawnionych do podwyżek jest więcej pracowników, potrzebne będą wyższe środki. A tak naprawdę nie wiadomo, ile pieniędzy więcej może przeznaczyć NFZ w czwartym kwartale tego roku. Elżbieta CichockaTekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Komentarz (0)

Dyrektor łódzkiego szpitala MSWiA odwołany

Kategoria: Nowości Utworzono: 13 czerwiec 2006
  • Drukuj
Wojciech Szrajber, dyrektor łódzkiego szpitala MSWiA został w poniedziałek po południu odwołany ze stanowiska.Dymisje przywieźli mu urzędnicy MSWiA. Wręczył ją Adrian Bong, zastępca dyrektora departamentu zdrowia w tym resorcie. Łódzki szpital strajkował jako jedyny spośród placówek MSWiA, a dyrektor Szrajber nie zgodził się zwolnić z pracy strajkujących lekarzy, mimo polecenia Jarosława Brysiewicza, zastępcy ministra Ludwika Dorna.Resort spraw wewnętrznych i administracji postanowił zwolnić dyrektora Wojciecha Szrajbera za to, że nie ukarał strajkujących lekarzy, tylko się z nimi porozumiał.www.gazeta.pl
Komentarz (0)

Kto zapłaci lekarzom?

Kategoria: Nowości Utworzono: 09 czerwiec 2006
  • Drukuj
Żeby uszczęśliwić ochronę zdrowia, trzeba by komuś zabrać - tłumaczy minister Religa. Lekarz chcą więc wreszcie uderzyć tak mocno, by rząd komuś zabrał, a im dodałWedle ostatniego badania CBOS po raz pierwszy od początku lat 90. większość społeczeństwa uznała, że lekarze strajkują słusznie - w połowie maja protesty miały 61 proc. poparcia. Kiedy CBOS pytał o szczegóły protestu, okazywało się, że jedyne działania, na które było przyzwolenie, to demonstracja intencji. Lekarzom wolno wywieszać plakaty i flagi na szpitalach i przychodniach, ale w środku powinni pracować normalnie. Nie zgadzamy się na wypisywanie recept na niewłaściwych drukach tak, by pacjent musiał płacić pełną cenę leku. Nie pozwalamy też lekarzom na odmowę wystawiania aktów zgonu czy też na pracę jak na ostrym dyżurze, bo powoduje to spiętrzenie kolejek. Nawet odmowę wypisywania sprawozdań do NFZ popiera zaledwie jedna trzecia obywateli, choć ta forma protestu godzi nie w pacjenta, tylko w zakład pracy, w którym lekarz pracuje - nie będzie sprawozdania, nie będzie pieniędzy z NFZ za wykonaną pracę. Na festiwal kolorów przed każdym szpitalem nie możemy jednak liczyć, bo flagi i plakaty dawno już się zgrały. Flagi mogłyby powiewać latami, a nikt by się nimi nie przejął. Biały personel nauczył się na własnej skórze, że wszelkie etyczne formy nacisku są żałośnie nieskuteczne i nie mobilizują żadnego z rządów do poprawy płac pracowników służby zdrowia. 16 lat transformacji jest tego wyraźnym dowodem. A dziś lekarze chcą 30-proc. podwyżek płac od zaraz, a 100-proc. w przyszłym roku.Badanie CBOS zostało przeprowadzona 12 maja, dwa dni po manifestacji w Warszawie, ale jeszcze przed strajkami w szpitalach dziecięcych. Strajki w pediatrii nawet mimo starań o ich najmniejszą dolegliwość naruszyły kulturowe tabu. Badanie zrobiono także przed konfrontacyjnym kursem przyjętym wobec strajkujących przez część mediów i część rządu. Piątkowy sondaż \"Gazety\" pokazuje, że poparcie dla strajkujących stopniało o połowę. A im bardziej będzie się przedłużał i rozszerzał protest, tym należy spodziewać się więcej medialnych ataków na protestujących.Tyle tylko, że strajkującym coraz mniej zależy na poparciu opinii publicznej. Jeszcze się do tego oficjalnie nie przyznają, na pewno tego nie powiedzą przed kamerą, ale w rozmowach między sobą i w rozmowach z dyrektorami szpitali \"dobro pacjenta\" liczy się coraz mniej. Wielkie słowa, jak powołanie czy misja u coraz większej grupy lekarzy, wywołują jedynie wściekłość. Można nad tym ubolewać, ale trzeba przyjąć, bo tak po prostu się stało. Lata upokorzeń płacowych doprowadziły do erozji postaw. Etos stopniał. Dać, ale niektórym Na początku marca premier zapowiedział, że resort zdrowia przygotuje systemowe rozwiązanie umożliwiające wzrost płac w ochronie zdrowia w ciągu najbliższych trzech lat. Do zespołu zostali zaproszeni przedstawiciele największych związków zawodowych ochrony zdrowia i samorządy zawodowe lekarzy i pielęgniarek. Już w kwietniu powstał projekt, który w najbliższy wtorek ma przyjąć rząd i skierować do Sejmu na szybką ścieżkę legislacyjną. Wedle projektu NFZ ma wyodrębnić pewną pulę pieniędzy wyłącznie na wzrost płac, wyłącznie w szpitalach publicznych i wyłącznie dla pracowników etatowych. Te pieniądze dyrektorzy szpitali muszą wydać na podniesienie płac. Jeśli się okaże, że przeznaczyli je na inny cel, będą musieli pieniądze zwrócić do NFZ. Jednym słowem jest to pomysł na przepompowanie pieniędzy z NFZ do szpitali i to wyłącznie na płace. Czasu jest bardzo mało. Parlament musiałby uchwalić ustawę w trzy miesiące, by już od października NFZ mógł przekazywać dodatkowe pieniądze na płace. Pieniądze są - 800 mln zł z rezerw NFZ. Jego prezes Jerzy Miller to potwierdził. Ale wokół projektu, jeszcze nim przyjął go rząd, toczy się ogromny spór. Lekarze byli projektowi od początku przeciwni i teraz zapowiadają, że jeśli ustawa zostanie uchwalona, zaskarżą ją do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego? Od ponad dziesięciu lat lekarze byli zachęcani do przechodzenia z etatów na kontrakty. Był to sposób, by mogli dostawać więcej pieniędzy do ręki. Państwo im nie mogło zapewnić przyzwoitych zarobków, więc namawiało - po raz pierwszy robił to minister Jacek Żochowski z SLD w 1996 r. - by zawierali umowy cywilnoprawne, czyli kontrakty. Dzięki temu manewrowi lekarz opłacał mniejsze składki ZUS, nie dostawał \"trzynastki\", ryzykował mniejszą emeryturę, ale co miesiąc dostawał więcej niż na etacie. Kolejni ministrowie zdrowia popierali tę formę zatrudnienia. Dziś są szpitale, gdzie wszyscy niemal lekarze są na kontraktach, na etatach zostali tylko ordynatorzy. W poradniach specjalistycznych większość lekarzy też jest kontraktowych. I teraz okazuje się, że nie będą mogli liczyć na jakiekolwiek podwyżki, bo dotyczą one tylko pracowników etatowych. Problem nie dotyczy tylko lekarzy. Na początku urzędowania minister Zbigniew Religa doprowadził do takiej zmiany prawa, by pielęgniarki też mogły zawierać ze szpitalami kontrakty. W Zachodniopomorskiem takich pielęgniarek jest sporo. I one też nie skorzystają z dobrodziejstwa ustawy o podwyżkach płac.Nie dostaną też większych pieniędzy te szpitale powiatowe, które przekształciły się w spółki, choćby jedynym ich właścicielem był powiat. Bo one nazywają się \"niepubliczne\". W praktyce może być tak, że w dwóch sąsiadujących ze sobą szpitalach zarobki pracowników od października zaczną się różnić o 30 proc. Minister Religa wie, że projekt, który rząd ma skierować do Sejmu, ma wiele wad, ale wybiera mniejsze zło - chce wywiązać się z obietnicy podwyżek już w czwartym kwartale tego roku. Niby wiemy, że kto szybko daje, dwa razy daje, ale w tym konkretnym przypadku ustawa jednym ma dać 30 proc. więcej, a innym nic. W dodatku cały pomysł nie jest żadnym rozwiązaniem systemowym, ale doraźną próbą załagodzenia strajków, zaś jej skutkiem będzie wzrost konfliktów między pracownikami służby zdrowia i rozregulowanie systemu.Podnieść płacę, zepsuć system Do tej pory zarówno kasy chorych, jak i ich następca - NFZ - płaciły szpitalom za wykonane usługi. Więcej operacji - więcej pieniędzy. Więcej chorych - większy zarobek. A w szpitalu dyrektor ze związkami zawodowymi negocjował system płac. Oczywiście, pole manewru miał małe, bo musiał zmieścić się w kwocie kontraktu, który zawarł z NFZ. Błędem kas chorych podczas przejścia na nowy system finansowania było to, że kalkulując koszty poszczególnych usług medycznych, wzięły za podstawę wynagrodzenia z czasów sprzed reformy, kiedy to biały personel należał do \"sfery budżetowej\". Płace były wówczas niskie, więc i ceny usług wypadły niskie. Na istotne podwyżki płac przez siedem lat od reformy szpitale pieniędzy nie znalazły.Wyodrębnienie pewnej puli pieniędzy NFZ na wzrost płac w szpitalach burzy zupełnie rolę Funduszu. Fundusz już nie tylko musi się troskać o liczbę zakupionych świadczeń medycznych, ale i o poziom wynagrodzeń w poszczególnych placówkach. Nie może strumieniem pieniędzy dostosowywać podaży świadczeń do zapotrzebowania na nie - czyli wymuszać redukcje jednych oddziałów, a rozbudowę innych poprzez większy lub mniejszy kontrakt. To jest niemożliwe, bo dodatkowe pieniądze ma przeznaczyć na płace. Takie rozwiązanie jest sprzeczne z dotychczasową logiką systemu i dotychczasową rolą Funduszu. Ogranicza i rolę NFZ, i samodzielność dyrektorów szpitali.Nic dziwnego, że propozycja resortu zdrowia nie podoba się prezesowi NFZ Millerowi. Na pięć dni przed przedstawieniem rządowi projektu resortowego okazało się, że poza Ministerstwem Zdrowia jest przygotowywany zupełnie inny, konkurencyjny projekt. Sprowadza się do tego, by wyżej wycenić poszczególne usługi, uwzględniając, które procedury medyczne są bardziej pracochłonne, a które kapitałochłonne. Szpital za ten sam tysiąc operacji dostałby więcej pieniędzy, które mógłby przeznaczyć na podwyżki płac. NFZ mógłby wtedy płacić za wykonane usługi, a dyrektor szpitala zarządzać pieniędzmi. Na wieść o takim konkurencyjnym projekcie \"Solidarność\" zagroziła strajkiem i premier wycofał się z poparcia dla niego. Nie wiadomo, jakie będą dalsze losy projektu, gdyż ministrowi Relidze się on spodobał. Ale do Sejmu pójdzie projekt resortowy, bo jest już gotowy, a trzeba działać szybko, by zdążyć przed październikiem. - Będziemy go poprawiać w Sejmie - zapowiada jednak minister.Dziś w służbie zdrowia mamy odwrotną sytuację niż z osławioną ustawą 203, kiedy w 2000 r. to parlament uchwalił podwyżki, ale bez pieniędzy. Teraz pieniądze są, ale nie wiadomo, jak je podzielić, by uspokoić strajkujących. Pacjent nie skorzysta Przy obecnym systemie opieki zdrowotnej pomoc państwa dla personelu medycznego wygląda jak pomoc bogatych krajów dla trzeciego świata - pieniądze są, tylko nie ma jak ich skonsumować. Przy czym rząd tylko przygotowuje ramy prawne, a pieniądze pochodzą z naszych składek. To, że NFZ ma przeznaczyć 800 mln zł w ostatnim kwartale na podwyżki płac, nie znaczy, że wicepremier Gilowska nagle okazała się hojna i rzuciła jakieś pieniądze. Po prostu pieniędzy ze składek jest więcej niż planowano, bo płace, a więc i składki, rosną szybciej.W ubiegłym roku też pojawiły się ponadplanowe pieniądze i dzięki temu pod koniec roku NFZ mógł kupić więcej porad i operacji, co sprawiło, że kolejki były mniej uciążliwe. Teraz - niezależnie od tego, jaki kształt przyjmie ustawa o podwyżkach, za tę samą liczbę usług NFZ zapłaci więcej. Pacjent nic na tym nie zyska, a nawet straci, bo pod koniec roku natknie się na limit i będzie musiał czekać do następnego roku. A lekarze nie chcą na podwyżki czekać nawet do października, jak proponuje minister Religa. Chcieliby ich od zaraz, a w przyszłym roku kolejnych. Na te kolejne w ogóle nie ma szans. Nie wystarczy pieniędzy z naszych składek, a budżet niewiele dołoży. Minister Religa rozwiewa wszelkie wątpliwości: - 100-procentowe podwyżki płac w przyszłym roku są nie do zrealizowania - mówi. - Żyjemy w jednym z najbiedniejszych krajów UE, taki mamy budżet. Do tego budżetu wszyscy wyciągają ręce. Żeby uszczęśliwić ochronę zdrowia, trzeba by komuś zabrać - wyjaśnia. Po kilku miesiącach w rządzie profesor zaczął argumentować jak polityk, a nie jak lekarz. Tak samo wyjaśniali problem niedofinansowania służby zdrowia kolejni ministrowie finansów. Lekarzom te wyjaśnienia już się znudziły. Chcieliby wreszcie uderzyć tak mocno, by rząd uznał, że komuś trzeba zabrać, by im dodać. I dlatego trudno przewidzieć, kiedy i jak skończą się protesty.Elżbieta Cichocka \"Gazeta Wyborcza\"Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Komentarz (0)

Lepper nie zdał matury

Kategoria: Nowości Utworzono: 07 czerwiec 2006
  • Drukuj
Lepper nie zdał matury07.06.2006 06:54 Dziennik \"Fakt\" pisze, że odkrył skrzętnie skrywaną tajemnicę Andrzeja Leppera. Wicepremier co prawda skończył technikum, ale do matury nie został dopuszczony! Dlaczego? Po pobił kierownika Spółdzielczego kółka Rolniczego Sypnewo! \"Fakt\" postanowił sprawdzić, jakie były szkolne losy wicepremiera. Nie było łatwo. Bo każde pytanie o wykształcenie wicepremiera z Samoobrony wywoływało popłoch wśród ministerialnych urzędników i rzeczników. Nabierali wody w usta. W kuratorium nikt nie chciał pokazać dziennikarzom \"Faktu\" papierów z czasów technikum Leppera.- Jest tajemnica danych osobowych, nie możemy jej łamać. Poza tym u nas są tylko statystyki, nie ma konkretów. Cała dokumentacja jest w szkole, do której chodził Andrzej Lepper - powiedziano dziennikarzom \"Faktu\" w kuratorium oświaty w Bydgoszczy.A zatem pojechali do Technikum Rolniczego w Sypniewie. To tu Andrzej Lepper spędził ostatni rok nauki po tym, jak wyleciał z technikum w Karolowie. Za co? Ano za to, że przylał mężowi szkolnej higienistki. W Sypniewie wicepremier skończył technikum, ale czy na pewno przystąpił do matury?\"Fakt\" dotarł do szkolnego kolegi Leppera z jego maturalnej klasy. Ten początkowo nie chciał się spotkać. Też pracuje w budżetówce, nieopaczne słowo mogłoby mu zaszkodzić. W końcu dziennikarze \"Faktu\" spotkali się z nim ukradkiem. Mężczyzna wspomina Andrzeja jako milczka i mruka.Mężczyzna ten opowiedział: \"Przed końcem ostatniej klasy dawny kierownik Spółdzielczego Kółka Rolniczego, Stefan D., przyłapał Andrzeja na piwie. Lepper sączył piwko pod zieloną budką. Stefan D. nie bał się powiedzieć Andrzejowi \"piwo nie jest dla chłopców\".\"No to Andrzej pokazał mu chłopców, dał mu po pysku! I nie dopuścili go do matury!\" - wspomina kolega Leppera. Teraz wicepremierowi pozostaje pójść w ślady koleżanki z Samoobrony Renaty Beger. Ona, w przeciwieństwie do swego szefa może się pochwalić maturą - pisze \"Fakt\". PAP
Komentarz (0)

Więcej artykułów…

  • Ile szans dla zdrowia
  • Profesor kontra homeopaci
  • Religa: 800 mln zł na podwyżki od października - pewne
  • Prokuratura zbada strajki na Lubelszczyźnie
  • Nie ma pieniędzy dla lekarzy, są dla pracowników NFZ

Strona 78 z 95

  • Poprzedni artykuł
  • 73
  • 74
  • 75
  • 76
  • 77
  • 78
  • 79
  • 80
  • 81
  • 82
  • Następny artykuł
  • koniec

Najcześciej czytane

  • Dieta w przewlekłej niewydolności nerek
  • Choroba zimnych aglutynin
  • SOMA, PSYCHE I POLIS
  • Przewlekła niewydolność krążenia
  • Drżenia - problem szerszy niż parkinsonizm
  • Strona główna
  • Nowości
  • Ewa Kopacz przewodniczącą sejmowej Komisji Zdrowia
  • Komunikaty
    • Komunikaty LZLR-P
    • Komunikaty PZ
  • Nowości
  • Związek
    • Przyłącz się!
    • Stanowiska Związku
    • Składki
    • Szkolenia
    • Ankiety
    • Porady prawne
    • Oferty/zniżki
    • Poczta przez WWW
    • Webinary
  • Przychodnie
    • 1
      • Powiat Bialski
      • Powiat Biłgorajski
      • Powiat Chełmski
      • Powiat Hrubieszowski
      • Powiat Janowski
      • Powiat Krasnostawski
      • Powiat Kraśnicki
      • Powiat Lubartowski
      • Powiat Lubelski
      • Powiat Łęczyński
    • 2
      • Powiat Łukowski
      • Powiat Opolski
      • Powiat Parczewski
      • Powiat Puławski
      • Powiat Radzyński
      • Powiat Rycki
      • Powiat Świdnicki
      • Powiat Tomaszowski
      • Powiat Włodawski
      • Powiat Zamojski
  • Forum
  • Pliki
  • Projekty unijne
    • Projekt 2.16 - monitorowanie legislacji
    • Projekt 5.1 - RZS
    • Projekt 5.2 - szkolenia kadr
    • Projekt 10.3 - borelioza
  • Kontakt

Skontaktuj się z nami

Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców
ul. Zbigniewa Herberta 14
20-468 Lublin

  • 81 748 47 88
  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
  • Znajdź nas na Mapie Google
 

dotpay logo   Rozliczenia transakcji kartą kredytową i e-przelewem przeprowadzane są za pośrednictwem Centrum Rozliczeniowego Dotpay

Na górę strony ^ | + powiększ | - pomniejsz | zresetuj
© Wszelkie prawa Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców
Komunikaty
  • Komunikaty
    • Komunikaty LZLR-P
    • Komunikaty PZ
  • Nowości
  • Związek
    • Przyłącz się!
    • Stanowiska Związku
    • Składki
    • Szkolenia
    • Ankiety
    • Porady prawne
    • Oferty/zniżki
    • Poczta przez WWW
    • Webinary
  • Przychodnie
    • 1
      • Powiat Bialski
      • Powiat Biłgorajski
      • Powiat Chełmski
      • Powiat Hrubieszowski
      • Powiat Janowski
      • Powiat Krasnostawski
      • Powiat Kraśnicki
      • Powiat Lubartowski
      • Powiat Lubelski
      • Powiat Łęczyński
    • 2
      • Powiat Łukowski
      • Powiat Opolski
      • Powiat Parczewski
      • Powiat Puławski
      • Powiat Radzyński
      • Powiat Rycki
      • Powiat Świdnicki
      • Powiat Tomaszowski
      • Powiat Włodawski
      • Powiat Zamojski
  • Forum
  • Pliki
  • Projekty unijne
    • Projekt 2.16 - monitorowanie legislacji
    • Projekt 5.1 - RZS
    • Projekt 5.2 - szkolenia kadr
    • Projekt 10.3 - borelioza
  • Kontakt