Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców logo pz
  • Komunikaty
    • Komunikaty LZLR-P
    • Komunikaty PZ
  • Nowości
  • Związek
    • Przyłącz się!
    • Stanowiska Związku
    • Składki
    • Szkolenia
    • Ankiety
    • Porady prawne
    • Oferty/zniżki
    • Poczta przez WWW
    • Webinary
  • Przychodnie
    • 1
      • Powiat Bialski
      • Powiat Biłgorajski
      • Powiat Chełmski
      • Powiat Hrubieszowski
      • Powiat Janowski
      • Powiat Krasnostawski
      • Powiat Kraśnicki
      • Powiat Lubartowski
      • Powiat Lubelski
      • Powiat Łęczyński
    • 2
      • Powiat Łukowski
      • Powiat Opolski
      • Powiat Parczewski
      • Powiat Puławski
      • Powiat Radzyński
      • Powiat Rycki
      • Powiat Świdnicki
      • Powiat Tomaszowski
      • Powiat Włodawski
      • Powiat Zamojski
  • Forum
  • Pliki
  • Projekty unijne
    • Projekt 2.16 - monitorowanie legislacji
    • Projekt 5.1 - RZS
    • Projekt 5.2 - szkolenia kadr
    • Projekt 10.3 - borelioza
    • Projekt 9.6 - Wsparcie zdrowego i aktywnego starzenia się
  • Kontakt

Netia: Zrezygnujcie z Neostrady bez konsekwencji

Kategoria: Nowości Utworzono: 24 styczeń 2007
  • Drukuj
Netia rzuca rękawicę TP SA, obniżając ceny internetu. Co gorsza, dla giganta, dotrze do jego klientów po liniach telefonicznych... TP SAFora internetowe rozgrzane do czerwoności: - Mam umowę Neostrady na dwa lata. Pierwszy rok za 33 zł miesięcznie, drugi - po 66 zł. W Netii zapłacę taniej. Oszczędzę też na abonamencie telefonicznym. Podobno wystarczy podpisać z nimi umowę, a wypowiedzenie zanieść do Tepsy i resztę załatwiają za nas - czytamy na forum Gazeta.pl.Jak to możliwe? TP SA musiała niedawno zmienić swój regulamin świadczenia usług Neostrady (szerokopasmowy dostęp do internetu). Nakazał jej to Urząd Komunikacji Elektronicznej. A zgodnie z prawem w przypadku zmiany regulaminu klienci mogą w ciągu miesiąca zrezygnować z usług. Bez żadnych opłat i kar. Wystarczy oświadczenie, że nowy regulamin nam się nie podoba.Netia odkryła tę furtkę i wpadła na szatański pomysł. Lada dzień rusza z wielką kampanią reklamującą swoje usługi dostępu do internetu. Będzie kusić klientów TP SA: macie miesiąc, żeby przyjść do nas. Dostaniecie tańszy internet i nie zapłacicie TP SA żadnych kar za odejście.- Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa telekomunikacyjnego w przypadku zmiany regulaminu można wypowiedzieć umowę z operatorem bez jakichkolwiek negatywnych konsekwencji - potwierdza Rafał Duczek, radca prawny z kancelarii prawnej Grynhoff, Woźny i Wspólnicy.Mogą to zrobić nawet ci, którzy podpisali umowy terminowe. Pozwalają one na niższe, promocyjne opłaty miesięczne w zamian za związanie się z firmą na dwa, trzy lata. Gdyby wcześniej chcieli zrezygnować, musieliby zapłacić dodatkowo kilkaset złotych.Netia ma jednak niewiele czasu, aby przekonać klientów TP SA. - Aby wypowiedzieć umowę bez jakichkolwiek konsekwencji, użytkownik musi to zrobić przed 15 lutego tego roku, czyli zanim nowy regulamin TP SA wejdzie w życie - mówi Duczek.Jak Netia dotrze ze swoim internetem do klientów TP SA? Przecież nie ma kabli w całym kraju? Netia sprytnie skorzystała z zeszłorocznych zmian prawnych. Umożliwiają one innym operatorom oferowanie internetu poprzez sieć giganta. Netia zdecydowała się na to pierwsza. Zaoferowała niższe od TP SA ceny i lepsze warunki. Np. dotychczasowy klient TP SA, podpisując dwuletnią umowę z Netią, zapłaci miesięcznie 44,3 zł za internet o prędkości 512 kbit/s, czyli średnio o 11 proc. mniej niż w TP SA. W ofercie Netii nie ma też limitu ilości przesyłanych danych, co jest ważne dla osób ściągających wielkie pliki, np. filmy czy muzykę.A co z telefonem? Może zostać w TP SA. Do niedawna użytkownik szerokopasmowego internetu w TP SA musiał płacić dodatkowo co najmniej 50 zł miesięcznie za telefon. Teraz zaś, jeśli zostawi sobie telefon, a zrezygnuje z Neostrady, może zmienić abonament telefoniczny na najniższy możliwy, tzw. socjalny za 28 zł miesięcznie.Netia od dawna przygotowywała się do ataku na TP SA. Zatrudniła nowych pracowników, wynajęła dodatkowo zewnętrzne call center, przygotowała specjalną stronę internetową. Wystarczy podać tam adres, a za kilka dni do drzwi zadzwoni kurier z umową do podpisania. Kurier będzie miał też ze sobą wypełniony formularz, który po podpisaniu trzeba złożyć w TP SA, aby zrezygnować z usługi Neostrada.- Sprzedaż rozpoczęliśmy zaledwie kilka dni temu. Wcześniej przez miesiąc testowaliśmy ofertę. Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania. Na godzinę dzwoni średnio 500 osób - mówi \"Gazecie\" Jolanta Ciesielska, rzeczniczka Netii. - Na razie oferujemy dostęp do internetu w 18 na 49 stref numeracyjnych, np. w rejonie Warszawy i Katowic. To daje nam możliwość \"od ręki\" pozyskania połowy internetowych klientów TP SA. Ale niedługo zaoferujemy naszą usługę w całym kraju. W kwietniu mają to być np. Kraków i Wrocław - dodaje. Oczywiście w kwietniu wypisanie się z Neostrady (jeśli obowiązuje np. dwuletnia umowa) będzie już kosztować kilkaset złotych.Dla Netii to wielka szansa. Boryka się ze spadkiem przychodów z telefonii stacjonarnej i na razie ma tylko ponad 50 tys. użytkowników szerokopasmowego internetu. Teraz tę liczbę może jednak łatwo i szybko zwielokrotnić.Czy TP SA obawia się planów Netii? Gigant nie chce oceniać ruchu konkurencji, ale nie zamierza pozostać bezczynny. - Nadal będziemy się starać tak konstruować naszą ofertę, aby klienci wybierali ją z uwagi na wysoką jakość i dobrą cenę. Wraz z rozwojem sytuacji na rynku będziemy podejmować decyzje o kształcie naszej oferty - powiedział nam dyrektor Piotr Kostrzewski z TP SA. Ten lakoniczny komunikat oznacza prawdopodobnie rychłe cięcie cen Neostrady.Zagrożenie dla firmy, która ma blisko połowę rynku szerokopasmowego internetu z 1,7 mln użytkowników, szybko rośnie. Pod naciskiem szefowej UKE Anny Streżyńskiej TP SA musiała się zgodzić na podpisanie podobnych umów z kolejnymi firmami, m.in. Dialogiem, GTS Energis, Exatelem, eTel, e-Telko, Intertele i Tele2 Polska, które pójdą niebawem w ślady Netii. - Startujemy w II kwartale i będzie to mocna oferta cenowa, wzbogacona o usługi dodatkowe, np. filmy. Dialog ma już 80 tys. abonentów szerokopasmowego internetu i na koniec roku chce ich mieć 150 tys. Liczby te nie uwzględniają jednak nowej możliwości odebrania TP SA klientów, jaka się właśnie pojawiła - mówi Marta Pietranik, rzecznik Dialogu.www.gazeta.pl
Komentarz (0)

Wielkie liczenie anestezjologów

Kategoria: Nowości Utworzono: 23 styczeń 2007
  • Drukuj
Ile jest lekarzy tej specjalności i ile zarabiają - taki raport dla Ministerstwa Zdrowia przygotowali dyrektorzy szpitali w naszym województwie. Na jego podstawie resort ma zadecydować o dodatku do pensji dla anestezjologów. Inni lekarze podwyżek w tym roku nie dostanąW ankietach wysłanych do dyrektorów szpitali w całej Polsce znalazły się pytania dotyczące liczby zatrudnionych anestezjologów oraz szczegółowej wysokości ich zarobków. Dziś mija termin ich wypełnienia. Teraz ankiety wrócą do resortu.- Anestezjologów brakuje już nawet w Lublinie. Sama miałam ogromne kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej ilości lekarzy tej specjalności - przyznaje Mirosława Borowiec, dyrektor Szpitala Kolejowego w Lublinie. Według niej większość placówek w Polsce ma podobny problem. - Wyjeżdżają do pracy za granicą. Część z tych, którzy zostali w Polsce, dorabia na tzw. weekendowych dyżurach w zachodnich szpitalach. Tymczasem młodzi lekarze niespecjalnie garną się do tej specjalności, bo praca anestezjologa jest bardzo ciężka - dodaje.Paweł Trzciński, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, twierdzi, że ankiety są potrzebne, bo resort chce sam przekonać się, jak dotkliwy jest brak lekarzy tej specjalności w Polsce. - Dane na temat ilości anestezjologów oraz ich zarobków bardzo się różnią w zależności od tego, kto nam je przekazuje. Według stowarzyszeń skupiających tych specjalistów jest tragicznie, tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia, że dramatu nie ma - wyjaśnia. Przyznaje, że ministerstwo zdaje sobie sprawę, że wielu anestezjologów znalazło pracę za granicą. - Chcemy trzymać rękę na pulsie i sami postanowiliśmy sprawdzić, ilu zostało w kraju - dodaje.Resort szykuje się do zwiększenia wysokości pensji. Sprawiłby to specjalny dodatek anestezjologiczny. - Dane, które zbierzemy ze szpitali, pozwolą nam policzyć, ile pieniędzy na to potrzebujemy - mówi Trzciński.Jednocześnie ministerstwo utrzymuje, że nie jest w stanie spełnić żądań płacowych związków zawodowych lekarzy, które domagają się, podwyżek w tym roku. Chcą, by lekarz zarabiał dwu lub trzykrotność średniej pensji krajowej. Konsekwencją niespełnienia ich żądań ma być wielki strajk w maju.Według Mariusza Jankowskiego, przewodniczącego zarządu regionu lubelskiego Związku Zawodowego Anestezjologów, dodatek to dobry pomysł. - Jest bardzo potrzebny, ale powinien to być jeden z wielu elementów podwyżek lekarskich zarobków. Moja podstawowa miesięczna pensja to 2 tys. zł netto. Jeżeli dodatek wyniesie 20 czy 30 proc. to niewiele się zmieni, na Zachodzie zarobki są dziesięć razy większe - uważa. I dodaje: - Pracuję w szpitalu przy al. Kraśnickiej. W ciągu dwóch lat za granicę wyjechało czterech moich kolegów z oddziału. Jeżeli w tym roku pensje odpowiednio nie wzrosną, pewnie wyjadą kolejni.W województwie lubelskim pracuje około 250 anestezjologów.Daniel Lenartwww.gazeta.pl
Komentarz (0)

Więcej lekarzy dostanie podwyżki

Kategoria: Nowości Utworzono: 11 styczeń 2007
  • Drukuj
Posłowie PiS naprawiają ustawę podwyżkową. Nie ma w niej dodatkowych pieniędzy dla młodych medyków. Skorzystają za to niektórzy lekarze rodzinni

Większe pieniądze będą mogli wypłacić sobie lekarze, którzy są właścicielami niewielkich zakładów opieki zdrowotnej. - Chodzi o niektórych lekarzy rodzinnych, stomatologów, specjalistów przyjmujących pacjentów w przychodniach, które sami założyli - mówi Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Do tej pory, wskutek błędu w październikowej ustawie "podwyżkowej", byli pominięci. - Trzeba to naprawić, bo w przeciwnym razie lekarze będą musieli oddać pieniądze, które dostali na podwyżki. Poprawkę zgłosimy jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu - zapowiada Małgorzata Stryjska z PiS.

Lekarze liczyli, że podwyżkami uda się objąć także lekarzy rezydentów i stażystów. Na podwyżki dla nich potrzeba kilkudziesięciu milionów. - To stosunkowo niewiele. Tymczasem rezydenci i stażyści to grupa medyków, która najłatwiej decyduje się na wyjazd z Polski. Wyeliminowanie ich z podwyżek odbierają jako sygnał, że państwu na nich nie zależy - uważa Konstanty Radziwiłł.

Ministerstwo Zdrowia odsyła młodych lekarzy do ich dyrektorów. - My tą ustawą dać im podwyżek nie możemy - mówi wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. Dlaczego? Bo podwyżki są wypłacane z pieniędzy NFZ, a pensje młodych lekarzy - z budżetu państwa.

Posłowie Sejmowej Komisji Zdrowia liczą jeszcze, że pieniądze dla młodych lekarzy znajdą się w budżecie. Tak samo jak dla innych grup wyłączonych z podwyżek, np. pracowników stacji krwiodawstwa i sanepidu.

syl

www.rzeczpospolita.pl

Komentarz (0)

Nielegalne leki w aptekach

Kategoria: Nowości Utworzono: 06 grudzień 2006
  • Drukuj

Tarchomińska Polfa i jeleniogórska Jelfa wprowadziły w ubiegłym roku do aptek osiem niezarejestrowanych leków. Pacjenci mogli więc kupić w aptekach lekarstwa, które nie miały prawa trafić do sprzedaży, ponieważ nie przeprowadzono koniecznych badań. Najwyższa Izba Kontroli domaga się odwołania dyrektora departamentu polityki lekowej Ministerstwa Zdrowia Piotra Błaszczyka.
"Dziennik" poznał nieoficjalną jeszcze wersję raportu NIK. Jak wynika z ustaleń inspektorów, w grudniu 2004 r. tarchomińska Polfa zaczęła wysyłać do hurtowni antybiotyki(amotaks, taclar, taromentin i azimycin), na sprzedaż których nie miała zgody Urzędu Rejestracji Leków. Lekarstwa powinny być sprzedawane dopiero po przeprowadzeniu dodatkowych badań.
- Polfa i Jelfa nie miały zaświadczeń o wykonaniu badań. To tak jakby ktoś jeździł samochodem bez prawa jazdy - mówi ówczesny minister zdrowia Marek Balicki. - Członkowie zarządu tarchomińskiej Polfy poświadczyli nieprawdę w dokumentach. Napisali, że leki są w obrocie, dzięki czemu zostały one umieszczone na liście leków refundowanych. Zawiadomiłem o tym prokuraturę. Leki zniknęły z aptek do czasu spełnienia zaleceń ministerstwa. Na szczęście żaden pacjent nie ucierpiał.
Na tym nie koniec. Szefowie Polfy załatwili umieszczenie niezarejestrowanych antybiotyków na liście leków refundowanych. Według NIK za nielegalne antybiotyki z Polfy oraz za tanatril - lek na nadciśnienie z Jelfy, NFZ zapłacił ponad milion złotych. -Przypuszczam, że szefowie Polfy i Jelfy chcieli sobie po prostu zaklepać miejsce na liście - mówi dr Leszek Borkowski, prezes Urzędu Rejestracji Leków.
Warszawska prokuratura oskarżyła w tej sprawie trzy osoby, m.in. byłego prezesa Polfy Andrzeja K. Ich proces toczy się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi-Północ.
- Umieszczenie leku na liście refundacyjnej oznacza co najmniej dwukrotny wzrost sprzedaży - mówi prezes Borkowski.
Zdaniem NIK odpowiedzialność za ujęcie w wykazach leków refundowanych niezarejestrowanych preparatów ponosi Piotr Błaszczyk, przewodniczący Zespołu ds. Gospodarki Lekami, dyrektor Departamentu Polityki Lekowej w resorcie zdrowia. Ten jednak tłumaczy, że został oszukany przez firmy farmaceutyczne. - Cały międzyresortowy zespół został zrobiony w bambuko - komentuje Błaszczyk, który w ubiegłym roku w aptekach pojawiło się osiem niezarejestrowanych leków dyrektorem departamentu jest 5 lat. To jednak nie koniec nieprawidłowości. Według NIK dyrektor Piotr Błaszczyk łamał prawo, zgadzając się na import indywidualny leków, które są już zarejestrowane i dostępne w kraju oraz mają ustaloną niższą cenę. Tracił na tym NFZ, bo przepłacał za importowane droższe leki. Procedurę tzw. importu docelowego wszczynać można tylko wtedy, gdy lek jest w Polsce niedostępny.
- Wtedy miałem tylko dziewięciu pracowników, a podejmowałem 600 decyzji dziennie - tłumaczy dyr. Błaszczyk. - Gdybym nic nie robił, pewnie nie popełniałbym błędów. Koncerny farmaceutyczne mnie nie lubią, bo twardo negocjuję z nimi obniżki cen leków. Dlatego, rękami NIK, chcą mnie teraz odwołać ze stanowiska.
Tymczasem firmy farmaceutyczne skarżą się, że chcą obniżać ceny leków refundowanych, ale ich wnioski leżą w szufladzie dyr. Błaszczyka. Budżet państwa traci na tym dziesiątki milionów złotych, bo lista jest uaktualniana zaledwie dwa razy w roku.

Iwona Dudzik

Dziennik

Komentarz (0)

Lubelski NFZ ma dyrektora

Kategoria: Nowości Utworzono: 20 listopad 2006
  • Drukuj
Marek Wójtowicz, dyrektor szpitala w Puławach, został szefem lubelskiego NFZ. W piątek odebrał nominację z rąk prezesa funduszu w Warszawie. Andrzej Sośnierz przedstawił kandydaturę Marka Wójtowicza w połowie października. Negatywnie oceniła ją wtedy rada lubelskiego oddziału NFZ, która nie chciała zmian na stanowisku kierowniczym. Ale ta opinia prezesa Sośnierza nie przekonała.

- Pracę w NFZ zaczynam w poniedziałek rano - informuje nowy dyrektor.

Marek Wójtowicz chce w pierwszej kolejności zająć się zakończeniem procedury zawierania przyszłorocznych kontraktów. - Prezes ma nieco inną wizję roli dyrektorów oddziałów regionalnych. Będą mieli większą autonomię w kwestii przesuwania pieniędzy. Część ważnych decyzji będzie podejmowana na miejscu w oddziałach, a nie w Warszawie - informuje.

Wójtowicz stawia przed sobą dwa zadania. Przede wszystkim chce uprościć obieg dokumentów przez wprowadzenie elektronicznego Rejestru Usług Medycznych. - To dla prezesa Sośnierza priorytetowa sprawa. Teraz między lekarzami a funduszem krążą tony papierów. Szukanie w nich potrzebnych danych to mrówcza praca. Monitoring powinien być, ale w innej, dużo bardziej sprawnej, formie - tłumaczy. - Druga sprawa to zakończenie problemu ze szczepieniami profilaktycznymi, których nie dostaje w terminie część uczniów szkół. W tej kwestii chcę dojść do porozumienia z lekarzami rodzinnymi - mówi Wójtowicz.

Marek Wójtowicz

Długoletni dyrektor szpitala w Lubartowie. Pełnił tę funkcję od 1992 roku, wcześniej był zastępcą dyrektora ds. medycznych i kierownikiem izby przyjęć. Z wykształcenia jest specjalistą chirurgiem. Ostatnie kilka miesięcy spędził na stanowisku dyrektora szpitala w Puławach. Poza tym jest również prezesem Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej "Stomoz", które skupia około 1,3 tys. osób zajmujących kierownicze stanowiska. Funkcję prezesa Stomozu pełni od 1995 roku, teraz już trzecią kadencję.
Komentarz (0)

<div><strong><font color=\"#ff0000\"><u><em>Zab&oacute;jcze lekarstwo na alergię trafiło do aptek</em></u></font></strong></div><div><strong><em><u><font color=\"#ff0000\">Sprawdźcie w swoich praktykach&nbsp;</font></u></em></strong></div>

Kategoria: Nowości Utworzono: 08 listopad 2006
  • Drukuj
W ciągu ostatniego roku na rynek trafiło ponad 5 tys. ampułek corhydronu, z których część, zamiast tego leku przeciw alergiom, zawiera bardzo silny specyfik używany podczas operacji - ostrzega "Dziennik".
Zażycie tego leku mogło spowodować nawet śmierć. Jednak ani producent - jeleniogórska Jelfa - ani Ministerstwo Zdrowia nie ostrzegli pacjentów przed niebezpieczeństwem.
Sprawa wyszła na jaw na początku zeszłego miesiąca w szpitalu wojewódzkim w Siedlcach. Dwie pacjentki w wieku 54 i 81 lat po rutynowych zastrzykach straciły przytomność i miały gwałtowny spadek ciśnienia. Na szczęście zostały odratowane.
Te kobiety przeżyły tylko dlatego, że miały naprawdę silne organizmy - ocenia dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego prof. Zbigniew Fijałek.
Zaniepokojeni lekarze natychmiast powiadomili Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Specjaliści przebadali podany kobietom specyfik - corhydron, przeznaczony dla alergików i astmatyków. Wynik był szokujący. W ampułkach zamiast corhydronu był chlorsuccillin - specyfik używany podczas zabiegów chirurgicznych do zwiotczania mięśni.
Producentem feralnego leku jest Jelfa. To tu do pudełek z corhydronem trafiły ampułki z chlorosuccillinem. Niebezpieczna partia ma numer 010705 i pochodzi z 2005 r. Wiadomo, że liczyła 6609 opakowań. Na leku jest data ważności: lipiec 2009 r. W aptekach, szpitalach i hurtowniach odnaleziono 1071 pudełek specyfiku. Gdzie jest reszta tej feralnej partii, czyli ponad 5538 opakowań? Zostały zużyte lub leżą w domowych apteczkach. Niewiadomo w ilu z nich znajduje się śmiertelnie groźny chlorusuccillin - pisze dziennik.
Szef NIZP o rezultatach badań zawiadomił zarząd Jelfy. "Jak była ich reakcja?" - pyta gazeta. "Wpadli w panikę" - odpowiada prof. Fijałek.
Choć w tym momencie o zagrożeniu wiedziały już najważniejsze urzędy odpowiedzialne za obrót lekami oraz producent preparatu, sprawa dalej toczyła się urzędowym torem. Nikt nie zaalarmował opinii publicznej. Tymczasem każde z kilku tysięcy sprzedanych opakowań mogło zagrozić życiu pacjentów. Czy strach przed farmaceutycznym gigantem sparaliżował działania urzędników? "Mieliśmy niemiłe doświadczenia z firmami farmaceutycznymi, w tym sądowe, dlatego nie informujemy opinii publicznej o szczegółach" - przyznaje z rozbrajającą szczerością szef Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego Zbigniew Niewójt. (PAP)
Copyright © 1995-2006 Wirtualna Polska
Komentarz (0)

Komunikat prasowy Prezesa NFZ

Kategoria: Nowości Utworzono: 27 październik 2006
  • Drukuj

O 0,4 zł wzrośnie od października miesięczna stawka kapitacyjna lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Będzie obowiązywać na pewno do końca bieżącego roku.

W tym roku ustawa podwyżkowa nie objęła lekarzy, pielęgniarek i położnych POZ. Po analizie kosztów świadczeń POZ oraz określeniu możliwości oddziałów wojewódzkich NFZ, prezes Andrzej Sośnierz podjął decyzję, zobowiązującą dyrektorów oddziałów do uruchomienia środków na zwiększenie stawki kapitacyjnej w ramach obowiązującego planu finansowego na 2006 r.

Odpowiednio zostanie również zwiększona stawka kapitacyjna pielęgniarki i położnej POZ, z zachowaniem zasad określonych w §5 ust. 3 Informacji o warunkach zawarcia umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w rodzaju: podstawowa opieka zdrowotna, stanowiącej załącznik do Zarządzenia Prezesa NFZ nr 75/2005 z 13 października 2005 r.

Obecnie średnia miesięczna stawka na jednego pacjenta w POZ wynosi 6,73 zł, w tym 5,46 zł dla lekarza i 1,27 zł dla pielęgniarki i położnej. Pod opieką lekarza i pielęgniarki znajduje się nie więcej niż 2750 osób.

Komentarz (0)

Msza Święta

Kategoria: Nowości Utworzono: 21 październik 2006
  • Drukuj
Duszpasterz służby zdrowia ks. K. Podstawka zaprasza wszystkie osoby związane ze służbą zdrowia do uczestnictwa we Mszy Świętej z okazji dnia św. Łukasza, która odbędzie się w dniu 22.10.2006 w Archikatedrze Lubelskiej o godzinie 19.00.
Komentarz (0)

Podejrzane badania

Kategoria: Nowości Utworzono: 19 październik 2006
  • Drukuj
Setki osób zapłaciły za bezwartościowe badania naczyń krwionośnych prowadzone przez prywatną firmę. Lekarze ze szpitala przy al. Kraśnickiej na własną rękę rozpoczęli śledztwo w tej sprawie. Teczkę z zebranymi dokumentami zamierzają przekazać prokuraturzeBadania w całym województwie wykonuje firma Vitamed z Białegostoku. Badanie dopplerowskie stanu naczyń krwionośnych - zdaniem lekarzy - jest wprowadzaniem pacjentów w błąd. Zawiadomili już Lubelską Izbę Lekarską.Dowodów jest kilka. Przede wszystkim wyniki badań. - One oszukują pacjentów. Żeby postawić diagnozę, trzeba mieć uprawnienia. Tymczasem pod wynikiem podpisuje się technik elektroradiolog. Kto mu dał uprawnienia do rozpoznania wyniku, do oceny objawów? To może wyłącznie lekarz - oburza się jeden z chirurgów naczyniowych ze szpitala przy al. Kraśnickiej, gdzie trafiła pani Marianna. Kobieta była na badaniach naczyń Vitamedu. - Wszystko trwało może ze dwie minuty. Gdy stałam, pani przyłożyła mi do szyi takie urządzenie, które wyglądało jak skrzynka z czujnikiem, a po chwili dostałam wynik - opowiada \"Gazecie\". Gdy lekarz w szpitalu powiedział, że badanie było niepotrzebne i niedokładne, była zaskoczona.- Mamy setki takich pacjentów. Są przekonani, że zostali kompleksowo przebadani. Nie zdają sobie sprawy, że aby badanie było miarodajne, rzetelne, potrzebne jest USG. Sprzęt do tego kosztuje od 200 do 500 tys. zł. Urządzenie, którym Vitamed bada pacjentów, jest przestarzałe. To samo można stwierdzić gołym okiem. To nieporozumienie, szamanizm, który może zaszkodzić ludziom - uważają lekarze ze szpitala przy al. Kraśnickiej.Vitamed jeździ od gminy do gminy. Najpierw zapowiada swój przyjazd i zaprasza mieszkańców na badanie, które kosztuje 30 zł. Wszystko odbywa się w ciągu jednego dnia w niepublicznych przychodniach w gabinetach lekarzy rodzinnych. Nieoficjalnie mówi się, że dostają 5 zł od pacjenta. W ten sposób firma działa na Lubelszczyźnie od pół roku. - Nam nic za to nie płacili - broni się Renata Hapońska, kierownik przychodni Familmed przy ul. Tymiankowej w Lublinie, gdzie tydzień temu przyjmowała białostocka firma. Dlaczego zgodziła się, by jej pacjenci badali się w Vitamedzie? - Pacjenci sami się chcieli badać, nikt ich do tego nie zmuszał. Przy badaniu obecny był chirurg naczyniowy - zapewnia. Nie potrafiła jednak odpowiedzieć na pytanie, w którym szpitalu ten specjalista przyjmuje.Firma zapewnia, że działa zgodnie z prawem. - Mamy wszystkie potrzebne certyfikaty. Sprzęt, którym się posługujemy, jest polski i sprawny. W szpitalach był wykorzystywany do 2004 roku. Poza tym my do tych badań nikogo nie przymuszamy, a lekarze chcą nas po prostu stąd wykurzyć - tłumaczy Cezary Rokicki, właściciel Vitamedu. Nie chce powiedzieć, jakie wynagrodzenie otrzymują lekarze rodzinni, u których odbywają się masowe badania. - Czasem im płacę, czasem nie. Nie powiem ile, bo to nasza sprawa. Ale jest to tylko forma wdzięczności za użyczenie gabinetu. A Ewa Łuniewska, koordynator badań na terenie województwa lubelskiego, zaznacza: - My nie leczymy, wykonujemy tylko badania wstępne do dalszej diagnostyki.Andrzej Ciołko, przewodniczący Lubelskiej Izby Lekarskiej. - Jeżeli doszło do narażenia zdrowia ludzi, którym pokazano niewiarygodne badania, to poinformuję o tym prokuraturę - zapowiada. Dziś ma zapoznać się z dokumentami zgromadzonymi przez lekarzy szpitala przy al. Kraśnickiej.Dla Gazety dr hab. Jacek Wroński, konsultant wojewódzki ds. chirurgii naczyń - To zwykłe naciąganie ludzi. Pacjenci, którzy przychodzą do mnie, pokazują mi bezwartościowe wyniki badań. Bezwartościowe, bo na ich podstawie prawie nic nie da się powiedzieć o stanie zdrowia, są robione archaicznym sprzętem, nieprzydatnym przy ocenie stanu zdrowia chorego. Najgorsze, że te badania mają miejsce w poradniach i przychodniach, do których pacjenci mają zaufanie. Nie rozumiem, dlaczego kierownicy tych placówek w ogóle zgadzają się na to, by taka niewiarygodna firma naciągała ich pacjentów.Co to jest doppler? Badanie dopplerowskie ocenia przepływ krwi w naczyniach tętniczych i żylnych. Wykrywa wszelkie przeszkody, które napotyka krew, na przykład skrzepy. Tomasz Nieśpiał, Daniel LenartTekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Komentarz (0)

Prezes zmieni dyrektora

Kategoria: Nowości Utworzono: 10 październik 2006
  • Drukuj
Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia wszczął procedurę odwołania Elżbiety Fałdygi, dyrektor lubelskiego oddziału NFZSzykuje się zapowiadana przez Gazetę zmiana szefa lubelskiego funduszu. Decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma, ale w piątek Andrzej Sośnierz, prezes centrali Narodowego Funduszu Zdrowia poprosił Radę lubelskiego NFZ o opinię na temat ewentualnego zwolnienia Elżbiety Fałdygi. Jak nieoficjalnie dowiedziała się \"Gazeta\", kandydatem prezesa na szefa lubelskiego NFZ jest Marek Wójtowicz, aktualnie dyrektor szpitala w Puławach.- Taka jest procedura w przypadku odwoływania dyrektora oddziału. Najpierw w tej sprawie musi wypowiedzieć się Rada, a dopiero po poznaniu jej opinii prezes zadecyduje o zwolnieniu dyrektora. Sprawy ewentualnego następcy na razie nie będziemy komentować - tłumaczy Piotr Kalinowski z biura prasowego centrali funduszu. Podkreśla jednak, że stanowisko Rady nie jest w żaden sposób wiążące.Centrala funduszu nie chce ujawnić, jaki miałby być powód odwołania dyrektor Fałdygi. Jednak już wcześniej zapowiadała wymianę wszystkich dyrektorów oddziałów: Andrzej Sośnierz chce współpracować z ludźmi, którym ufa.Stanisław Machowicz, przewodniczący rady lubelskiego funduszu, przyznaje, że słyszał, iż do biura rady wpłynęło pismo od prezesa NFZ. - Jeszcze nie miałem go w ręku - tłumaczy. Jednak na razie nie komentuje planów odwołania dyrektor Fałdygi. - Rada działa kolegialnie, nie chcę wypowiadać się bez wcześniejszej konsultacji z resztą jej członków. Ale muszę dodać, że mieliśmy obowiązek cyklicznie oceniać jej pracę. Do tej pory każda nasza opinia w tej sprawie była pozytywna - przyznaje. Elżbiety Fałdygi broni również inny członek rady i poseł PSL Jan Łopata. - Panią dyrektor oceniam jako dobrego fachowca, osobę kompetentną i na właściwym miejscu - mówi. - Ale jak znam życie, to nasza opinia nic nie zmieni, decyzje w Warszawie pewnie już zostały podjęte - dodaje.Z dyrektor Fałdygą nie udało nam się wczoraj skontaktować.Daniel LenartTekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Komentarz (0)

Więcej artykułów…

  • Bony na zdrowie
  • Prezes NFZ zapowiada duże zmiany
  • Zmiany kadrowe w oddziałach NFZ
  • Policja prześwietli ci życie
  • Bez zgody na większą składkę

Strona 77 z 96

  • Poprzedni artykuł
  • 72
  • 73
  • 74
  • 75
  • 76
  • 77
  • 78
  • 79
  • 80
  • 81
  • Następny artykuł
  • koniec

Najcześciej czytane

  • Dieta w przewlekłej niewydolności nerek
  • Choroba zimnych aglutynin
  • SOMA, PSYCHE I POLIS
  • Przewlekła niewydolność krążenia
  • Drżenia - problem szerszy niż parkinsonizm
  • Strona główna
  • Nowości
  • Dobroczynny ucisk
  • Komunikaty
    • Komunikaty LZLR-P
    • Komunikaty PZ
  • Nowości
  • Związek
    • Przyłącz się!
    • Stanowiska Związku
    • Składki
    • Szkolenia
    • Ankiety
    • Porady prawne
    • Oferty/zniżki
    • Poczta przez WWW
    • Webinary
  • Przychodnie
    • 1
      • Powiat Bialski
      • Powiat Biłgorajski
      • Powiat Chełmski
      • Powiat Hrubieszowski
      • Powiat Janowski
      • Powiat Krasnostawski
      • Powiat Kraśnicki
      • Powiat Lubartowski
      • Powiat Lubelski
      • Powiat Łęczyński
    • 2
      • Powiat Łukowski
      • Powiat Opolski
      • Powiat Parczewski
      • Powiat Puławski
      • Powiat Radzyński
      • Powiat Rycki
      • Powiat Świdnicki
      • Powiat Tomaszowski
      • Powiat Włodawski
      • Powiat Zamojski
  • Forum
  • Pliki
  • Projekty unijne
    • Projekt 2.16 - monitorowanie legislacji
    • Projekt 5.1 - RZS
    • Projekt 5.2 - szkolenia kadr
    • Projekt 10.3 - borelioza
    • Projekt 9.6 - Wsparcie zdrowego i aktywnego starzenia się
  • Kontakt

Skontaktuj się z nami

Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców
ul. Zbigniewa Herberta 14
20-468 Lublin

  • 81 748 47 88
  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
  • Znajdź nas na Mapie Google
 

dotpay logo   Rozliczenia transakcji kartą kredytową i e-przelewem przeprowadzane są za pośrednictwem Centrum Rozliczeniowego Dotpay

Na górę strony ^ | + powiększ | - pomniejsz | zresetuj
© Wszelkie prawa Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców
Komunikaty
  • Komunikaty
    • Komunikaty LZLR-P
    • Komunikaty PZ
  • Nowości
  • Związek
    • Przyłącz się!
    • Stanowiska Związku
    • Składki
    • Szkolenia
    • Ankiety
    • Porady prawne
    • Oferty/zniżki
    • Poczta przez WWW
    • Webinary
  • Przychodnie
    • 1
      • Powiat Bialski
      • Powiat Biłgorajski
      • Powiat Chełmski
      • Powiat Hrubieszowski
      • Powiat Janowski
      • Powiat Krasnostawski
      • Powiat Kraśnicki
      • Powiat Lubartowski
      • Powiat Lubelski
      • Powiat Łęczyński
    • 2
      • Powiat Łukowski
      • Powiat Opolski
      • Powiat Parczewski
      • Powiat Puławski
      • Powiat Radzyński
      • Powiat Rycki
      • Powiat Świdnicki
      • Powiat Tomaszowski
      • Powiat Włodawski
      • Powiat Zamojski
  • Forum
  • Pliki
  • Projekty unijne
    • Projekt 2.16 - monitorowanie legislacji
    • Projekt 5.1 - RZS
    • Projekt 5.2 - szkolenia kadr
    • Projekt 10.3 - borelioza
    • Projekt 9.6 - Wsparcie zdrowego i aktywnego starzenia się
  • Kontakt